czwartek, 15 października 2015

Jak po grudzie

   Chociaż to już jesień, dzień był słoneczny i ciepły. Wszystko wskazywało na to, że taka pogoda utrzyma się jeszcze długo. 

   Już od ponad miesiąca jesteśmy na nowym mieszkaniu. Można tak powiedzieć "nowym". Graniczyło z cudem pomieścić wszystkie meble z tamtego, przestronnego mieszkania w tym o połowę mniejszym. I tak część z nich poupychana jest w budynku gospodarczym, czy piwnicy. Gdy pojawia się jakiś pomysł na półkę, wyciąga się pasującą część, albo przerabia.

   Chwilami ogarnia mnie złość na taki stan. Zastanawiam się wtedy kolejny już raz nad zaistniałą sytuacją i zadaję sobie pytania: Dlaczego tak stało się? W którym miejscu stało się jasne, że Temida jest naprawdę ślepa i nie zależy jej na sprawiedliwym rozstrzygnięciu ale na wydaniu werdyktu satysfakcjonującego stronę powodową? 

   Te i podobne pytania będą jeszcze długi czas zaprzątały moje myśli. No, bo jak można przejść do porządku wiedząc, że instytucja mająca strzec porządku i sprawiedliwości bezkrytycznie przyjmuje potwierdzenie nieprawdy i orzeka na korzyść strony posługującej się tą nieprawdą?

   Chyba jeszcze bardziej zastanawiające jest zachowanie byłego pracodawcy, który za wszelką cenę, posługując się nieprawdziwymi danymi jak też różnymi, wątpliwymi moralnie posunięciami dążył do pozbawienia mnie i mojej rodziny mieszkania, w którym mieszkaliśmy od dwudziestu jeden lat.   

   Przyglądając się temu z boku można wysnuć wniosek, że silniejszy zawsze ma rację, chociażby zawsze mówił nieprawdę. No, bo jak skomentować fakt, że na rozprawie przedstawiono sfałszowaną umowę najmu - datowaną na 1994 rok, a spisaną na drukach z roku 1995, powoływanie się w niej na przepisy, które weszły w życie rok później, wskazanie osób zameldowanych w lokalu, gdzie jedna z nich urodzi się dopiero 8 lat później, podanie wymiarów pomieszczeń z czasów po modernizacji leśniczówki, która miała miejsce 5 lat później i niektóre z tych pomieszczeń wcześniej nie istniały?

   Sąd uznał te fakty za mało istotne i jedynie dostarczenie przeze mnie oryginału umowy z tamtego czasu mogłoby spowodować, że spojrzałby na tą sprawę inaczej. Oczywiście nie stało się tak, ponieważ umowa gdzieś zaginęła podczas prowadzonego remontu. I na nic zdawały się tłumaczenia tak oczywistych nieprawidłowości.  

   Tu faktycznie Temida pokazała swoją ślepotę! Jednak zastanawiający jest fakt, że byłemu pracodawcy tak bardzo zależało na usunięcie mnie z tego mieszkania. Mieszkało tu tyle osób, a on chciał przenieść nas do innego mieszkania. Była to dziwna zagrywka, ponieważ nigdy nie było jego wolą oferowane mieszkanie udostępnić. Zawsze wychodził z założenia, że odmówię, co z resztą na początku tak było i on nie musiał niczego dawać. Odmowa wynikała z tego, że były to zawsze gorsze warunki. Wszędzie dawał do zrozumienia, że to ja jestem uparty kozioł i nie przyjmuję wyciągniętej ręki.

   Sytuacja zmieniła się diametralnie. Już w 2010 roku przyjąłem stawiane warunki i wyraziłem zgodę na przeprowadzkę do innego lokalu podpisując umowę najmu. Było to zaskoczenie tak wielkie jak szach mat  w grze w szachy. Po tym czasie, po dłuższym okresie milczenia znowu zaczęły pojawiać się propozycje, ale z warunkami pod każdym względem nie do przyjęcia. Jednocześnie nastąpiła nagonka w różnych instytucjach na moją rodzinę jak i też w zakładzie pracy. To było przemyślane posunięcie mające na celu podważenie mojej wiarygodności, a siebie postawienia w dobrym świetle.

   Tu nie było żadnych sentymentów. Nie ważne było, że przez tyle lat spokojnie mieszkaliśmy sobie. W zasadzie niezależni. Cieszący się spokojem i pracą własnych rąk. Dbający o dom i obejście. A może właśnie to, ten zadbany obraz domu wpadł komuś w oko i zapragnął by był jego? Nie wiem! Wiem tylko, że każdy dzień był jak walka o przetrwanie. Na wszystkie prośby w sprawie usunięcia usterek, czy remontu było stanowcze NIE! 

   A można było inaczej. Prościej i po ludzku. Przy obopólnym zadowoleniu i szacunku. Teraz można byłoby cieszyć się z ciepłych dni jesiennych, wygrzewając się w promieniach słońca. Gdy przeprowadzka zakończona i wszystko jest na swoim miejscu. A tu nawet z umową najmu był problem. Choć podpisana to zamknięta była w szufladzie nadleśniczego do momentu aż dostarczę dowód zameldowania syna, który akurat jest w Niemczech i trzeba było jego pełnomocnictwa aby go zameldować. Taka dziecinada!



   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz